czwartek, 9 maja 2013

Burzoweulotnechwile

Burzowe wieczory przyprawiają mój mózg o za dużą ilość myśli. Nie wiem czemu... nie lubię aż tyle myśleć.
Kolejne terminy z kosmosu wychodzą, wykładowcy znów wkurwiają, zdrowie się sypie jak sól zimą na chodniki... ehh nie wiem już w co ręce włożyć. Czy znów iść do lekarza i siedzieć 2h w kolejce a może olać całkiem i przynajmniej się wyspać, nie wiem.... nic ostatnio nie wiem, prócz jednego.. ale zachowam to dla siebie. Tak będzie lepiej. Może potrzeba mi ucieczki, nawet takiej na jeden dzień. Gdzieś gdzie nie byłam, sama czy z kimś, nie wiem, ale chcę się wyrwać z czterech ścian przesączonych samotnością.

Obracam głowę w stronę okna.. a tam ciemność. Kolejna burza wisi nad nami... niczym czarna dziura za moment pochłonie otoczenie.. Ostre powietrze wpada przez uchylone okno zwiastując zło... Powinnam wstać i zamknąć okno.. ale nie chcę mi się. Ta elektryczność powietrza pobudza lepiej niż kawa.
Kolejny grzmot podnoszący ciśnienie w żyłach, kolejny błysk przecinający niebo. Kot siedzący na parapecie z najeżoną sierścią na karku i kręgosłupie niczym lew przed atakiem. On to lubi, mnie przeraża ciemność. Tyle u mnie. Nic nowego. Wciąż jeden i ten sam syf.