poniedziałek, 28 listopada 2011

Zatracona w myślach, zgubiona w świecie.






Rozmowa z pewną osobą zmąciła porządek mojego pesymistycznego światka.
Znów zaczyna przewracać mój świat do góry nogami... i kurde. Tęskniłam za tym. Tak bardzo.

Wczoraj, po raz pierwszy od długiego czasu, moją twarz rozświetlił uśmiech. To było dziwne, ale tak bardzo przyjemne. Też i tego mi brakowało. Miło znów z kimś porozmawiać bez względu na to, że pisze się totalne głupoty.

W tej chwili jestem pomiędzy światami... między swoim a reszty. Zawisłam nad przepaścią a życiem. Nie wiem, co wybiorę, ale na razie... chcę się cieszyć tym, że od dłuższego czasu nie nawiedzały mnie myśli... pewne złe myśli.


Kłótnie z mamą rujnują mój stan. Mam dość...





Czas się upić i pójść spać.



środa, 16 listopada 2011


Znów się we wszystkim zgubiłam. Coraz więcej spraw spada na moje barki, kolejne zawalone sprawy piętrzą się pod moimi nogami utrudniając mi poruszanie się. Znów co rano muszę szukać dysku by móc normalnie oddychać.
Za oknem coraz zimniej, coraz bardziej nasuwa się szarówka. Brak słońca powoduje u mnie totalny brak optymizmu. Jestem 99.99 % pesymistką, ale zawsze jest we mnie ten 0.01 % optymizmu, tej radości życia, ale właśnie czuję, że i to tracę. Tę maleńką cząstkę siebie.
Gdyby choć na jeden dzień, na godzinę, wyszło słońce zza tych szarych, ciemnych chmur... Doładowałabym całkowicie wyczerpane baterie dobrego samopoczucia.

Szkoła znów powoduje u mnie pogłębianie się dołka.
Co z tego, że siedzę wieczorem i pół nocy przy książkach, skoro otrzymując sprawdzian, bądź słysząc wyczytywaną ocenę z niego czuję chęć ucieczki, zamknięcia się gdzieś i płakania do utraty przytomności. Co to za sens spędzania tylu godzin przy materiale, co to za sens poczucia po napisaniu, że poszło nawet dobrze, skoro po kilku dniach dowiaduję się człowiek, że dostał najgorszą ocenę z grupy... Dwója nie wygląda dobrze, gdy reszta dostaje szóstki, piątki czy czwórki.
Załamałam się totalnie po dzisiejszym dniu. Nawet bijący optymizm mojego lektora nie pomógł.

Mam ochotę iść do pokoju, rozłożyć czarną folię, usiąść w jej środku, zacząć ryczeć trzymając coś ostrego...

Do dupy. Tyle.







I won't ever be your corner stone
I don't wanna be here holding on








Pocieszyciele nastroju. Ale dziś nie działają.





środa, 9 listopada 2011

Little monsters

Zrozumiałam, że nie warto walczyć o ludzi, którzy w końcu i tak odchodzą. Bo po co marnować własne siły, wymyślać ciągle coś nowego by utrzymać kogoś obok siebie, kto nawet nie jest wart naszej uwagi.
Ciągłe rozczarowania nauczyły mnie być samodzielną. Już nie potrzebuję kogoś by wskazał mi cel drogi, by pokazywał mi, co mam poświęcić na rzecz czegoś innego, nie potrzebuję kogoś, kto będzie żerował na moim życiu szukając korzyści tylko dla siebie.
Wiem już jak żyć samotnie, jak sobie radzić bez czyjejś pomocy. Po prostu muszę liczyć się tylko z samą sobą i tylko na siebie. 

A tę tęsknotę za 'przyjaciółmi' wypieprzyć na księżyc.



Jak zawsze odnalazłam się w świecie małych potworków, których wiele osób nie zauważa. Oni są właśnie mą inspiracją do dalszego życia.



Nie warto marnować życia na egzystencjalne śmieci. 








My little monsters!

















`to o czym teraz marzę, to całkowity, kompletny reset.

środa, 2 listopada 2011

I want go back there...



Pochłonięta  muzyką leżała na swym łóżku z kubkiem gorącej kawy z mlekiem. Wędrowała myślami w przeszłości, wracała do pewnego dnia, gdy znalazła pewne  miejsce. Wracała do wspomnień krajobrazu, natury. Uciekała oczami duszy w kolory płynące ze widoków, które utknęły w jej pamięci.
Chciała tam uciec, teraz, zaraz, już.

Wiedziała już, że rzeczywiste piękno pokaże pewnej osobie... Lecz najpierw ta osoba musiała się zjawić w jej życiu.


































"Nikt nie umiera bez utraty dziewictwa. Życie pierdoli nas wszystkich."