poniedziałek, 9 września 2013

Muffinowe popołudnia






What is this own feelin'
If you wanna leave on more days, oh
Cause we come too far
To give up who we are



 Nie wiem już nic. Może też nie chcę wiedzieć? Nie dowiem się, może i dobrze. Powoli wyniszczam się na nowo, jak miło. Zamiast zakuwać leżę, piorę, piekę... robię wszystko tylko nie to co powinnam. Ale w sumie, pranie samo się nie zrobi, a kanapa nie powygina od czyjegoś ciała. Jakieś plusy w minusach są. Zawsze można jakieś znaleźć.


Wracam dalej nudnie egzystować... może w końcu coś mnie kopnie i się ruszę? może...

piątek, 30 sierpnia 2013

poniedziałek, 1 lipca 2013

Czasem nie czasem pojawić się i zniknąć.


- Mam motylki w brzuchu.
- Zakochałaś się?
- Nie, to tylko rozwolnienie....






Melancholijnie, trochę obsesyjnie, aczkolwiek nijako czas leci a ja stoję okrakiem na rozdrożu i nie wiem co dalej. Więc siądę po turecku, może ktoś mnie przeniesie, albo raczej wyminie pędząc w swym życiu, bo w końcu i tak niewidzialna jestem, no chyba, że coś się stanie, lub ktoś będzie coś chciał.
Monotonnie, bezstronnie, nudnie czas płynie a ja wciąż swoje... Dziwnie piszę, co zrobić, ćpie słońce z deszczem na zmianę, bzika dostając przeglądając zdjęcia z wyjazdu.
Jestem dziwna, debilna, nie do zrozumienia, a jednak są ludzie, co mnie czasem zrozumieją... chyba. Chyba to takie piękne określenie na 'nie wiem', gdy się nie chce do tego przyznać. 

Ojejku, już lipiec. Sesja minęła. Wakacje jakieś nie zaczęte. Można spać. Dziękuję.





czwartek, 9 maja 2013

Burzoweulotnechwile

Burzowe wieczory przyprawiają mój mózg o za dużą ilość myśli. Nie wiem czemu... nie lubię aż tyle myśleć.
Kolejne terminy z kosmosu wychodzą, wykładowcy znów wkurwiają, zdrowie się sypie jak sól zimą na chodniki... ehh nie wiem już w co ręce włożyć. Czy znów iść do lekarza i siedzieć 2h w kolejce a może olać całkiem i przynajmniej się wyspać, nie wiem.... nic ostatnio nie wiem, prócz jednego.. ale zachowam to dla siebie. Tak będzie lepiej. Może potrzeba mi ucieczki, nawet takiej na jeden dzień. Gdzieś gdzie nie byłam, sama czy z kimś, nie wiem, ale chcę się wyrwać z czterech ścian przesączonych samotnością.

Obracam głowę w stronę okna.. a tam ciemność. Kolejna burza wisi nad nami... niczym czarna dziura za moment pochłonie otoczenie.. Ostre powietrze wpada przez uchylone okno zwiastując zło... Powinnam wstać i zamknąć okno.. ale nie chcę mi się. Ta elektryczność powietrza pobudza lepiej niż kawa.
Kolejny grzmot podnoszący ciśnienie w żyłach, kolejny błysk przecinający niebo. Kot siedzący na parapecie z najeżoną sierścią na karku i kręgosłupie niczym lew przed atakiem. On to lubi, mnie przeraża ciemność. Tyle u mnie. Nic nowego. Wciąż jeden i ten sam syf.








wtorek, 12 marca 2013

Nie chcę nic

prócz Twych ramion wokół mnie...
Czy to aż tak wiele?





Nie ma nikogo, tylko kot śpiący na kanapie leniwie pochrapuje...







poniedziałek, 18 lutego 2013

Psychodance w mojej głowie

Niemożność pójścia spać o porze normalnej dla zdrowego człowieka mnie dobija. Codzienne ślęczenie do 1 czy 2 w nocy mnie wykańcza, nie tyle mnie, co mój kręgosłup.
Playlista mojego odtwarzacza już mnie denerwuje, a od youtuba boli głowa...
co ze mną jest nie tak? Ah, no tak, mój mózg stracił datę ważności i zaczyna się powoli psuć. Tak bardzo zazdroszczę życia innym ludziom, co spać chodzą o dwudziestej drugiej, czasem trzeciej, by rano móc zacząć żyć na nowo, co mają plany na przyszłość, bądź choć trochę pomagają sobie ją stworzyć. Ja tak nie potrafię, choć bardzo bym chciała.
Pragnę choć cienia normalności, lecz mówią, że tylko szaleni są coś warci.
Gadam do ścian, wyobrażam sobie historie jak z jakiejś telenoweli - moja wyobraźnia nie zna granic, unluckily. Uśmiecham się, bo tak łatwiej... po co wciąż mówić, skoro można milczeć, a w myślach katować się pytaniami, na które brak odpowiedzi, bo drugi człowiek je zna, a ty się boisz odezwać, by znów nie zostać zranionym.
Tak cholernie ciężko mi jest uwierzyć, że gdzieś jest moje miejsce, że gdzieś pasuje.. chyba przez to, że  ciągle dostaję po dupie, za swoją głupotę of course.
Dobiega druga, plecy krzyczą bólem a mózg wciąż wymyśla swoje.. czas jest jego sprzymierzeńcem, a mym wrogiem.


W końcu się wykończę... self destruction.





Kilka wspomnień tworzy miłe chwile w obojętnej rzeczywistości...




lubię niebieskie muchy... z mojej wyobraźni.






poniedziałek, 14 stycznia 2013

Plan na życie?

Plan na najbliższe dni - przeżyć, nie zwariować... byle do 22 lutego.
Dzień dzisiejszy lekki zgon, dzień jutrzejszy lekki zgon.. popojutrze trup.
Niedziela referat, poniedziałek referat, wtorek esej... dodaj do tego zajęcia(wykłady, ćwiczenia)... dodaj dojazdy (od 1h do 1,5h w jedną stronkę)... wyjdzie ze mnie duch.
kofeiny w żyłach aż za dużo, snu za mało dla systemu... jak tu żyć? Studentem się zachciało być... sesję przed sesją się wymyśliło.. Brawo. padam. nie polecam.studia to zuo.
po sesji to ja będę taka: tutaj . Nie ma bata... i weź tu jeszcze zdaj, w terminie zerowym pierwszym... już nie wspominając drugiego... a zapomnijmy o trzecim.
Co dziś? hmmm łatwe pytanie - referat <3 i oby pójść spać najpóźniej o 00:00 by wstać o 9 i zapieprzać z esejem by na 15 dojechac na uczelnię, by zostać tam do 18...19...19:30? ch** wie. Trzymajcie mnie bo zabiję.



Zima jak ta lala, a tu nawet nie ma kiedy wyjść na spacer... hell yeah. Łisz mi lak!



Życze połamania palców na sesji wszystkim studenciakom... w końcu jacyś magistrzy/licencjaci musi pracować w KFC, McD czy Doner kababie... ktoś musi utrzymać ten świat na poziomie.



Danke. Good night.