niedziela, 19 sierpnia 2012

Wypompowana fizycznie, psychicznie i duchowo.


Jakaś totalna masakra się wyprawia wokół mnie. Od tygodni nie byłam na spacerze "ja+aparat", nie mam nawet czasu by zrobić pranie, więc mój brat wysyła 'brudy' do rodziców... a ja nie mam sił by ciuszki wypakować z torby, jako że odebrałam je czyste i pachnące. Prześladują mnie liczne bóle dotykające pewne części mego niezgrabnego ciała, moje włosy wołają o wizytę u fryzjera a pokój o dobre sprzątanko. Croppowy salon odbiera mi życie. A dodatkowo wysyła moją psychikę w diabły, znowu. To jakiś żart, moje najdłuższe wakacje spędzam w robocie, gdzie nie wiem co się dzieje na zewnątrz, a ludzie w 90% nadzy dziwnie się na mnie patrzą, gdy stoję oparta o 'czołg' w jeansach i swetrze pocierając dłoń o dłoń... Klimatyzacja jest zła, wolę upały. Nigdzie się nie ruszam, prócz kursu "dom-Szczecin/Galaxy-Szczecin/babciny dom-szczecin/galaxy-Dom". To jakiś kiepski żart. Mam dość, ale jeśli powiem w pracy, że chcę odejść... to się chyba więcej nie spotkamy, bo doznam śmierci natychmiastowej. Ekipa się wykrusza, jest coraz gorzej, a za to co raz więcej roboty. Bajecznie.
Nie mam nawet nic ze zdjęć, co mogłabym tu dodać. Totalna pustka artystyczna.
A o opowiadaniu już w ogóle nie wspomnę. Chyba po prostu skasuję blog i dam zapomnieć o sobie. Skoro i tak już chyba nie skończę niczego, czego się podjęłam kilka tygodni temu.
Mam ochotę zatrzymać się i krzyczeć, a potem zasnąć i umrzeć.
Dobranoc.


1 komentarz:

  1. Ciekawe czy ktoś by zauważył Twój stan zawieszenia, usłyszał Twój krzyk, powiedział dobranoc, poczuł śmierć...? Czasami mam wrażenie, że taki akt bezsilności odbyłby się na innej scenie w innym wymiarze... Scenie niewidocznej dla widowni...

    OdpowiedzUsuń